Legendy i wierzenia
Bursztynowy Róg Prusów - skarb ukryty gdzieś w Bolejnach.
2013-07-04 | Wyświetleń: 7861
(baśń, nie baśń, kto wysłucha lub przeczyta, będzie wiedział)
Czy ktoś zastanawiał się, co jest najwyższym punktem w danej miejscowości, czy to miejsce miało kiedyś jakieś znaczenie, co działo się tam kiedyś, dawno, dawno, temu….
Bo dawno, dawno temu, właśnie w tej, dziś małej mazurskiej wioseczce Bolejny odbywało się raz w roku spotkanie starszyzny pruskich rodów żyjących w najbliższej okolicy, to jest w okolicznych lasach, nad jeziorami, nad rzeczkami - w stosunkowo nieodległym regionie. A odbywało się to w najkrótszą noc w roku, czyli, jak to dzisiaj nazywamy, w noc świętojańską.
„Najbliższa okolica” to był obszar wyznaczony odległością marszu pieszego jaką sobie wyznaczali uczestnicy tego pruskiego zgromadzenia, aby dojść do świętego drzewa w Bolejnach. Wędrówkę rozpoczynali od południa, gdy słońce było wysoko i wędrowali do zmierzchu – ci co mieli najdalej, gdy w końcu docierali na miejsce spotkania.
Chyba zaraz zadamy sobie pytanie - dlaczego tutaj właśnie spotykali się raz w roku? Przyczyn było zapewne wiele. Jedną z nich było malownicze jezioro, po jednej stronie którego leży miejscowość Bolejny, rozłożona na skarpach, na których dziś stoją domy. Przy miejscowości znajdują się malownicze, tajemnicze wąwozy. Wszystko wygląda jak w jakimś amfiteatrze, jakby jakaś tajemnicza siła ukształtowała ten teren.
Ale , czy wiecie, że po drugiej stronie jeziora, teren jest tak samo ułożony, jak we wsi Bolejny. Pewno nie, bo wszystko dziś porasta lasem i jest ukryte w zieleni drzew.
Wróćmy do opowieści…. Dawno, dawno temu, w pradawnych czasach właśnie w malowniczych Bolejnych odbywały się te ważne spotkania dawnych mieszkańców.
Ci co wędrowali do Bolejn, początkowo gromadzili się po drugiej stronie jeziora. Rody zatrzymywały się na skarpach, przy jeziorze, rozpalano ogniska. To samo robili mieszkańcy Bolejn, po swojej stronie, gdy księżyc pojawił się wieczorem na horyzoncie. Gdybyśmy się znaleźli w tamtych czasach zobaczylibyśmy fascynujący widok. Wzdłuż jeziora, w tafli wody odbijało się kilkadziesiąt ognisk , co wyglądało jak sznur lśniących pereł w wieczornej poświacie. Przy każdym ognisku krzątała się grupka osób przybyłych na zgromadzenie, a były tam też kobiety, które miały równe prawa z mężczyznami, mogły nawet brać udział w wyprawach wojennych i zdobywać trofea. Mieszkańcy Bolejn zaś przed swoimi chatami przygotowywali ucztę dla gości, którzy po pewnym czasie docierali do nich zza jeziora.
Co ciekawe, przybysze zanim zostali zaproszeni do wsi, sami przy swoich ogniskach przygotowywali skromny posiłek, ale jednocześnie wystawiali do pokazania produkty swojej rzemieślniczej i domowej działalności. A było tam dobra różnego bardzo wiele: ozdoby z rogów, gliniane garnki, misy, kubki z kory brzozowej, miecze, podkowy, płócienne materiały, ozdoby z paciorków, poszukiwane igły do szycia skór i materiałów, tkane wełniane tuniki, jakieś takie dziwne spodnie ze skór jeleni, skórzane wiązane paskami buty, czarki gliniane z różnymi gatunkami miodów, przykrywane małymi dekielkami, pęki różnych leczniczych ziół, wyroby z bursztynu, bardzo dziwne przedmioty zdobywane w wyprawach wojennych albo pozyskiwane w wymianie handlowej i jeszcze wiele, wiele innych przedmiotów, kto by to wszystko spamiętał...
Jak Ci przybysze docierali do wsi zza jeziora, zadamy sobie pytanie.?
Otóż najważniejsi przedstawiciele rodzin z Bolejn przeprawiali się łodziami na drugą stronę, podchodzili do któregoś z ognisk i zapraszali poszczególne grupy do siebie na ucztę, rozmawiali z sobą, wypytywali co ciekawego u kogo się wydarzyło, kto upolował jakiegoś wielkiego zwierza, rozmawiali o różnych sprawach, także o tym czy w danej rodzinie jest jakaś panna albo kawaler na wydaniu.
Goście udawali się na drugą stronę jeziora tymi łodziami, zabierając z sobą te wszystkie przedmioty, z którymi przybyli ale….. pozostawiali palące się ogniska. Przy ogniskach, w małych miseczkach pozostawiali jakieś pokarmy a dookoła każde miejsce dekorowali leśnymi kwiatami. Były to swoiste prezenty dla swoich dawnych przodków, którzy już dawno pomarli, ale którzy jako duchy w tę jedną noc mogli przybyć nad jezioro Bolejny by i oni mogli się spotkać na swoim zgromadzeniu.
Wszyscy goście przepływali do wsi łodziami wraz z ich gospodarzami i udawali się na ucztę już wcześniej przygotowaną przed ich domostwami. Uczty trwały do północy i mogli w nich uczestniczyć wszyscy i kobiety i starcy i dzieci. Ludzie poznawali się wzajemnie, opowiadali swoje historie i zasłyszane wiadomości, nawet dzieci mogły opowiadać swoje historyjki i zadawać różne pytania.
Gdy następowała północ wszyscy gasili ogniska i udawali się na najwyższy punkt we wsi pod ogromne drzewo, przed którym płonął święty stos ognia. A to prastare drzewo było właśnie świętym drzewem dla tamtych dawnych mieszkańców.
Gdy wszyscy zgromadzili się w tym najwyższym miejscu, ich oczom ukazywał się przedziwny i malowniczy widok. Widzieli jak w tafli jeziora, po drugiej stronie płonie kilkadziesiąt ognisk, choć nikogo tam do pokładania gałęzi nie było, dziwne prawda…
Wszyscy domyślali się , że po drugiej stronie jeziora ich przodkowie też mają swoja ucztę , ucztę wspomnień…
Bo ten dzień , był dniem szczególnym. Konary świętego drzewa, przy którym zgromadzili się wszyscy były udekorowane różnymi wisiorkami, bukietami kwiatów, jakimiś pamiątkami. Na najwyższym konarze, w blasku ognia lśnił jakiś dziwny przedmiot… Był to bardzo piękny róg, wykonany z bursztynu, okuty srebrem i już nikt nie pamiętał, od jak dawna on we wsi Bolejny się znajduje. Pewnie przybył z jakiegoś dalekiego kraju, bo był naprawdę niespotykanej urody. Był to właśnie Święty Róg Prusów, który znajdował się we władaniu Sołtysa wsi. A sołtysem wsi mogła być także kobieta, bo już w tedy kobiety w Bolejnach miały równe prawa, tylko musiały udowodnić, że też mogą przywodzić lokalnej społeczności. Wyboru swojego przywódcy i strażnika Świętego Rogu dawni mieszkańcy dokonywali raz na kilka lat.
Mieszkańcy i goście zgromadzeni przy świętym ogniu i świętym drzewie śpiewali wspólnie jakieś pieśni, tańczyli, odbywały się różne konkursy, na przykład skoki przez ognisko na drągu, młodzi chłopcy popisywali się rzucaniem siekierką na celność do wkopanego słupka, odbywało się siłowanie na rękę, rzut podkową do celu, konkursy gry na fujarkach i piszczałkach oraz bębenkach, konkurs wianków , które robiły panny, degustacja ciast z dodatkiem leśnych owoców i wiele, wiele jeszcze innych zabaw. Wszystko trwało aż do brzasku.
Gdy się kończył czas tej zaczarowanej nocy sołtys wchodził na drzewo i zdejmował „Zaczarowany róg”. Potem do rogu nalewano specjalny napój zrobiony z różnych ziół oraz z jagód i poziomek. Napój miał bardzo wielką moc. Sołtys dawał każdemu do napicia się troszkę tego zaczarowanego napoju. Sołtysowi przypadała zawsze podwójna porcja, by miał siłę i mądrość do kierowania całą społecznością przez kolejne lata.
Gdy wszyscy już dostali napój, to pozostawali przez pół godziny przy świętym ogniu i drzewie ucząc sie jakiejś jednej nowej pieśni, a sołtys udawał się sam w jakieś tajemnicze miejsce, gdzie chował Święty Róg, aby mógł być użyty za rok do takiej samej ceremonii i by nikt niepowołany nie wszedł w jego posiadania, bo to był prawdziwy skarb, przynoszący ludziom tej ziemi pomyślność i zdrowie.
O tajemnicy, gdzie jest ukryty róg, Sołtys mógł powiedzieć tylko jednemu wybranemu przez siebie mieszkańcowi wsi. Ale, kto nim był, nikt nie wiedział. To było ciekawe i mądre postanowienie i wszyscy mieszkańcy Bolejn wzajemnie się szanowali, bo każdy mógł się domyślać, że to właśnie jego sąsiad jest tym drugim strażnikiem Świętego Rogu.
Wszyscy oczywiście najbardziej słuchali się Sołtysa i wszystkie jego prośby spełniali bez marudzenia… Wszyscy snuli różne przypuszczenia i domyślali się, że może święty róg jest ukryty w którymś z wąwozów, albo w okolicy domostwa sołtysa, albo może pod świętym drzewem, bo sołtys mógł zmienić miejsce schowania rogu kiedy chciał.
A jak było naprawdę, to nam, dzisiaj, trzeba się już tylko domyślać…
Zdarzyło się kiedyś, że na te tereny przyszła okropna zaraza i wiele osób pomarło i nie mogły już odbywać się takie spotkania jak w tę jedną noc. Zaczarowany róg pozostał gdzieś w ukryciu i nikt nie wie , gdzie on może się znajdować …Jest to dziś wielka tajemnica Bolejn
Wielu śmiałków przybywało w te strony, by ten zaczarowany róg odnaleźć, ale jak dotychczas nikt nie słyszał, by się to komuś udało. Ciekawe, czy wśród turystów, którzy rokrocznie odwiedzają tę okolicę, nie ma tych, którzy chcą odnaleźć zagubiony skarb czyli piękny przedmiot z bursztynu, który kiedyś służył do ceremonii nocy świętojańskich u dawnych mieszkańców tej ziemi.
A może ktoś z was słyszał coś, o tym ukrytym skarbie w Bolejnach?...
Pewno zadacie pytanie. Dlaczego dawni mieszkańcy byli tak przywiązani do tego bursztynowego rogu… Otóż, miał on..... cudowną moc… Kto napił się z niego magicznego napoju w noc świętojańską, to długo cieszył się zdrowiem i mądrością. Nie imały się go strzały na wyprawie wojennej, a jeśli miał jakieś rany, to goiły się już po kilku dniach. Legenda mówi, że gdy Róg się odnajdzie, to na Bolejny i całą okolicę spadnie masa szczęśliwych zdarzeń. Miedzy innymi, ci co będą grali w Lotto to będą mieli tylko czwórki , piątki lub szóstki, w każdym domu będzie biło źródełko czystej wody, dzieci z radością będą chodziły do szkoły i będą dostawały tylko czwórki, piątki i szóstki.
Dziś, z całego kraju chętnie przybywają ludzie do Bolejn, by korzystać z mocy ogniska rozpalanego nad jeziorem, którego dym ma także leczniczą moc. Być może dlatego, że drzewo na ogień pochodzi z nasion dawnego świętego drzewa Prusów, przy którym w dawnych czasach odbywały się doroczne spotkania.. kto wie?
…Zdaje się, do odkrycia skarbu jest już blisko, bo słyszałem, że już w każdym prawie domu w Bolejnach bije źródełko czystej wody…-
Ja , ten, co tę opowieść wam teraz przekazuję, w Bolejnach często bywam, miód i wino sobie pijam, przy ognisku czasami siadam, słucham co ludzie mówią, rozglądam się po całym świecie za wiadomościami o Bursztynowym Rogu i jestem ciekaw, kiedy ten skarb zostanie odnaleziony. Może stanie się to w którąś z nocy świętojańskich, bo ponoć w tę właśnie noc Święty Róg świeci swoim blaskiem i nawet spod ziemi mogą wydostawać się jego promienie, dające znak, gdzie jest ukryty.
Szukajcie go w Noc Świętojańska w Bolejnach, w zaczarowanych wąwozach, nad jeziorem, przy domach albo pod najwyższym drzewem we wsi… może ktoś znajdzie..
Zapytacie się teraz , a skąd ja to wszystko wiem..
Więc zdradzę wam pewną tajemnicę związaną z rogiem i sołtysem co go ostatni widział. …
Otóż ten róg miał jeszcze jedną cudowną moc. Kto był jego strażnikiem, w tym czasie mógł panować także nad zwierzętami. Ostatni Sołtys z tamtych zamierzchłych czasów, gdy nawiedziła te tereny zaraza , został uratowany i wyniesiony na grzbiecie jelenia w dalekie, dalekie, mazurskie, północne strony !!!!. Gdzieś w okolice Węgorzewa. Tam dziś znajduje się Muzeum Kultury Ludowej i w tym muzeum Pani Wanda, bibliotekarka niedawno dokonała odkrycia w swoim archiwum. Odnalazła stary pergamin, na którym, w dawnych czasach ktoś spisał opowieść Sołtysa Bolejn cudownie uratowanego przez jelenia i o tym jak kiedyś świętowano w Bolejnach.
Ja tam byłem, w taki specjalny dzień zwany Nocą Muzeów i wysłuchałem opowieści o tym pergaminie i legendzie o Rogu z Bolejn a nawet ten pergamin dotykałem i dzisiaj wdzięcznym i cierpliwym słuchaczom i czytelnikom tę legendę przekazuję.
Jak to warto czasami zaglądnąć do muzeum, do biblioteki, do starych ksiąg, do archiwum, zawsze można tam coś ciekawego odkryć …Prawda?
A wszystko to spisałem 17 czerwca 2013 r. gdy odwiedziłem Bolejny po raz kolejny.
Erazm Domański - Bajkopisarz
Zbiór wybranych mazurskich podań ludowych z okolic: Nidzicy, Olsztynka, Ostródy i Szczytna.