Legendy i wierzenia
Opowieść o czerwonej dzwonnicy w Lipowie Kurkowskim i żołnierzu spod Nidzicy.
2016-12-16 | Wyświetleń: 1792
Za małą, malowniczÄ… wioskÄ… Lipowo Kurkowskie, ukrytÄ… wÅ›ród mazurskich lasów zachowaÅ‚y siÄ™ resztki dawnego wiejskiego cmentarza. DominujÄ…cym jego elementem jest stara dzwonnica, zbudowana z ciosanych kamieni i czerwonych cegieÅ‚. Z daleka wyglÄ…da jak jakaÅ› miniaturowa wieża dawnego zamku, który już nie istnieje. Jej widok, gdy wyÅ‚ania siÄ™ z otaczajÄ…cej zieleni zachwyci każdego kto ja nagle zobaczy i od razu przenosi w Å›wiat minionych czasów, pobudza wyobraźniÄ™.
Cóż ona tam robi w otoczeniu resztek dawnego cmentarza, poniszczonych nagrobków, sama nienaruszona zÄ™bem czasu poza ubytkiem jednego wiÄ™kszego kamienia, który leży u jej stóp, na którym wyryto datÄ™ jej wzniesienia. Chyba jest tym nieprzemijajÄ…cym strażnikiem czasu, który upÅ‚ywaÅ‚ mieszkaÅ„com tej ziemi przez minione sto kilkadziesiÄ…t lat.
SiedzÄ…c na dÄ™bowym pieÅ„ku, wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ w szum lasu, patrzÄ…c na opuszczone groby rozmyÅ›laÅ‚em o tym co mogÅ‚o siÄ™ zdarzyć tutaj w minionych czasach, jak żyli tu ludzie zajÄ™ci pracÄ… na roli, pracami leÅ›nymi. hodowlÄ… pszczóÅ‚ , pozyskiwaniem miodu, z czego ta miejscowość sÅ‚ynęła niegdyÅ›.
SzukaÅ‚em odpowiedzi na wiele pytaÅ„, które sobie zadawaÅ‚em, siÄ™gaÅ‚em do wiedzy z przeczytanych już dawniej ksiÄ…g historycznych ale wciąż nie mogÅ‚em odnaleźć sensownych wyjaÅ›nieÅ„. Nie mogÅ‚em zrozumieć co ten cmentarzyk robi tu, w tak głębokim lesie. CiepÅ‚o letniego popoÅ‚udnia, stukot dziÄ™cioÅ‚ów pracujÄ…cych na okolicznych drzewach towarzyszyÅ‚y moim rozmyÅ›laniom… PrzymknÄ…Å‚em oczy i dumaÅ‚em i dumaÅ‚em…
Nagle przyszÅ‚o jakieÅ› olÅ›nienie. WydawaÅ‚o mi siÄ™, że sÅ‚yszÄ™ gÅ‚osy, najpierw Å›ciszone a potem coraz wyraźniejsze, wypowiadane w staropolskim jÄ™zyku. Czyżby to dusze dawnych mieszkaÅ„ców rozmawiaÅ‚y z sobÄ… a ja staÅ‚em siÄ™ mimowolnym Å›wiadkiem ich rozmów. Czy to możliwe? No bo skÄ…d nagle dowiedziaÅ‚em siÄ™ o tym, co wydarzyÅ‚o siÄ™ tu kiedyÅ›, przy tym wiekowym dÄ™bie pamiÄ™tajÄ…cym jeszcze napoleoÅ„skie czasy?
Ciekawi jesteÅ›cie, co też wyÅ‚apaÅ‚y moje uszy wsÅ‚uchane w opowieÅ›ci niewidzialnych gawÄ™dziarzy? Otóż ten wiekowy dÄ…b byÅ‚ Å›wiadkiem Å›mierci pewnego napoleoÅ„skiego żoÅ‚nierza, który zabłąkaÅ‚ siÄ™ tutaj po wielkiej bitwie jaka miaÅ‚a miejsce na tych ziemiach w 1807 r. a żoÅ‚nierz byÅ‚ polskim uÅ‚anem na francuskiej sÅ‚użbie. PrzybyÅ‚ tu z francuskÄ… armiÄ… , która Å›cigaÅ‚a pruskie oddziaÅ‚y w kierunku Nidzicy. W jednej z potyczek, jakie miaÅ‚y miejsce w tej okolicy zostaÅ‚ ciężko ranny i koÅ„ błąkajÄ…c siÄ™ po okolicy doniósÅ‚ go nieprzytomnego aż tutaj, pod ten dÄ…b.. DziaÅ‚o siÄ™ to zimÄ…, koÅ„ byÅ‚ biaÅ‚ej maÅ›ci a żoÅ‚nierz okryty byÅ‚ dÅ‚ugim , biaÅ‚ym weÅ‚nianym pÅ‚aszczem i na tle biaÅ‚ych zasp Å›niegu byÅ‚ prawie niewidoczny z daleka.
ZdarzyÅ‚o siÄ™, że w to miejsce przyszÅ‚a po chrust córka miejscowego drwala, który mieszkaÅ‚ przy lesie. Dziewczyna zaczęła zbierać suche gałązki pod rozÅ‚ożystym dÄ™bem i ukÅ‚adać je na rozpostartÄ… wielkÄ… chustÄ™. Gdy zaczęła je Å‚amać, by je lepiej uÅ‚ożyć, nagle biaÅ‚a plama za dÄ™bem ożyÅ‚a. To koÅ„ uÅ‚ana, przestraszony trzaskiem Å‚amanych gałązek zarżaÅ‚ nagle i na ziemiÄ™ zwaliÅ‚ siÄ™ z hukiem rosÅ‚y uÅ‚an, jÄ™czÄ…c z bólu. Dziewczyna oniemiaÅ‚a ciężko wystraszona tÄ… nieoczekiwanÄ… sytuacjÄ…, szybko jednak zrozumiaÅ‚a, co siÄ™ wydarzyÅ‚o. To byÅ‚a dziarska Agnes, czyli Agnieszka, która żyjÄ…c w trudnych warunkach leÅ›nego otoczenia nieraz już spotkaÅ‚a w lesie dzika, spÅ‚oszonego jelenia czy fukajÄ…cego borsuka i potrafiÅ‚a opanować emocje.
Ostrożnie zbliżyÅ‚a siÄ™ do konia i leżącego żoÅ‚nierza. UÅ‚an byÅ‚ ciężko ranny, o czym Å›wiadczyÅ‚a wielka zaschniÄ™ta plama krwi w okolicach klatki piersiowej. OtworzyÅ‚ póÅ‚przytomny oczy i ujrzaÅ‚ stojÄ…ca nad nim AgnieszkÄ™. Ciężko dyszÄ…c zadaÅ‚ jej pytanie „Dziewczyno, gdzie ja jestem?” i ze zdziwieniem uzyskaÅ‚ odpowiedź wypowiedzianÄ… w staropolskim jÄ™zyku „ Kaj gdzie, kole mojej chaty przecie!” UÅ›miech pojawiÅ‚ siÄ™ równoczeÅ›nie i na twarzy rozeÅ›mianej dziewczyny i na ustach cierpiÄ…cego żoÅ‚nierza. Patrzyli tak na siebie przez chwilÄ™ w milczeniu. Dziewczyna nagle odwróciÅ‚a siÄ™, podbiegÅ‚a do chusty z chrustem, wysypaÅ‚a z niej gałązki i wróciÅ‚a po chwili. Z chusty zrobiÅ‚a gaÅ‚ganek, który podÅ‚ożyÅ‚a pod gÅ‚owÄ™ uÅ‚ana i powiedziaÅ‚a krótko „Ligaj spokojnie!” ChwyciÅ‚a konia za uzdÄ™, sprawnie wskoczyÅ‚a na siodÅ‚o i popÄ™dziÅ‚a w kierunku chaty.
Po niedÅ‚ugim czasie żoÅ‚nierz usÅ‚yszaÅ‚ skrzypiÄ…ce sanie, na których siedziaÅ‚ starszy mężczyzna
i Å›wieżo poznana wybawicielka. Gdy go podnosili, w miejscu gdzie leżaÅ‚ odznaczyÅ‚a siÄ™ na Å›niegu spora plama czerwonej krwi. UÅ‚ożyli rannego na sanie wymoszczone sianem i ostrożnie podążyli do leÅ›nej chaÅ‚upy. Nikt nic nie mówiÅ‚, tylko od czasu do czasu przelatywaÅ‚y koÅ‚o nich jaskrawe gile, czyniÄ…c jakby niecodziennÄ… eskortÄ™.
W cieple domu, po wypiciu garnuszka grzanego piwa z miodem żoÅ‚nierz zaczÄ…Å‚ odzyskiwać siÅ‚y. Nie mógÅ‚ siÄ™ nadziwić, gdy znów usÅ‚yszaÅ‚ na tej pruskiej, niemieckiej ziemi polskie sÅ‚owa, wypowiedziane tym razem przez gospodarza-„ Kaj was tu bidoku przyniesÅ‚o?”
„Na imiÄ™ mi Franciszek, jam spod Ciechanowa, z polskimi legionami byÅ‚em w Rzymie, Papieża widziaÅ‚em, potem z francuskim wojskiem chodziÅ‚em „ – krótko wyjaÅ›niÅ‚ uÅ‚an, czujÄ…c, że tu mu nic nie grozi. SÅ‚owa ciężko mu byÅ‚o wypowiadać, czuÅ‚ ból w piersiach po ranie zadanej pruskÄ… lancÄ….
GoÅ›cinni ludzie nakarmili żoÅ‚nierza dziczyznÄ… z kaszÄ…, a nastÄ™pnie opatrzyli rannego jak potrafili, bo cyrulika w okolicy nie byÅ‚o żadnego i uÅ‚ożyli w Å‚ożu. Å»oÅ‚nierz zasnÄ…Å‚….
NastaÅ‚ ranek dnia nastÄ™pnego. Dziewczyna ostrożnie weszÅ‚a do alkierza, gdzie umieszczono Franciszka i po chwili wypadÅ‚a z pÅ‚aczem . „Tato!, Tato!” Zobaczyli leżącego, bladego uÅ‚ana, już nieżywego, który trzymaÅ‚ w rÄ™ku ryngraf z MatkÄ… BoskÄ…, obok Å‚óżka leżaÅ‚a szabla.
Pochowali go na wzgórzu, na polanie, niedaleko dÄ™bu, a gospodarz – drwal, w którym tkwiÅ‚a też artystyczna dusza cieÅ›li, stolarza i rzeźbiarza, zrobiÅ‚ potem porzÄ…dne drewniane ogrodzenie grobu i postawiÅ‚ solidny dÄ™bowy krzyż , na którym wyrzeźbiÅ‚ napis „ FRANCISZEK- POLOK- 1807”.
MijaÅ‚y lata, czÄ™sto w te strony przybywali jacyÅ› nieznajomi za pracÄ…. BywaÅ‚o, że przy wyrÄ™bie lasu ktoÅ› zginÄ…Å‚, ktoÅ› zmarÅ‚ z choroby i wtedy chowano ich obok uÅ‚ana. PrzybywaÅ‚o nagrobków.
Po wielu kolejnych latach sołtys wsi uradził z mieszkańcami i lokalnym pastorem, że założą w tym miejscu cmentarz, bo do kościoła w Kurkach i na zorganizowany przy nim cmentarz było dość daleko.
I wkrótce powstaÅ‚ wiejski cmentarzyk, z murowanÄ… kaplicÄ…, solidnie ogrodzony pÅ‚otem, z brama wjazdowÄ…, nad którym górowaÅ‚a piÄ™kna dzwonnica z kamienia i czerwonych cegieÅ‚. U szczytu zamontowano dzwon z brÄ…zu. ZimÄ…, na tle biaÅ‚ego Å›niegu i oszronionych drzew zdawaÅ‚a siÄ™ być ona czerwonÄ… plamÄ… na Å›niegu….
MijaÅ‚y kolejne lata. Ludzie rodzili siÄ™ i umierali a cmentarzyk rozrastaÅ‚ siÄ™ stajÄ…c siÄ™ ksiÄ™gÄ… pamiÄ™ci mieszkaÅ„ców wsi Lipowo Kurkowskie leżąca koÅ‚o Olsztynka. PrzyszÅ‚y dla mieszkaÅ„ców ciężkie czasy II wojny, czasy ludzkich nieszczęść, które dotknęły tÄ™ ziemiÄ™ szczególnie w 1945 r. Cmentarz popadÅ‚ w zapomnienie, a nagrobki w ruinÄ™.
TrochÄ™ do tego przyczyniÅ‚ siÄ™ jeden kamieniarz z Olsztynka, który wykradaÅ‚ z nagrobków granitowe pÅ‚yty, przerabiaÅ‚ je na nowe epitafia i sprzedawaÅ‚ na olsztynecki cmentarz. DorobiÅ‚ siÄ™ nieco na tym procederze, ale dosiÄ™gÅ‚a go boska sprawiedliwość za naruszenie spokoju zmarÅ‚ych…. Pewnego razu, po kolejnym wyrywaniu pÅ‚yt usiadÅ‚ odpocząć pod dzwonnicÄ…. Nagle zerwaÅ‚ siÄ™ wiatr, nadciÄ…gnęły ciemne chmury i w rejon cmentarza zaczęły bić pioruny. Kamieniarz strwożony stanÄ…Å‚ pod dzwonnicÄ… i wtedy piorun uderzyÅ‚ w niÄ… odrywajÄ…c duży kamieÅ„, który spadajÄ…c zgruchotaÅ‚ ramiÄ… kamieniarza. Ranny, pustym wozem uciekÅ‚ z miejsca i już wiÄ™cej siÄ™ tu nie pokazaÅ‚.
Nigdy już nie odzyskaÅ‚ wÅ‚adzy w prawej rÄ™ce, wiÄ™c i caÅ‚y jego kamieniarski interes upadÅ‚. PopadÅ‚ w biedÄ™. Zona zmarÅ‚a ze zgryzoty, dzieci wywÄ™drowaÅ‚y gdzieÅ› w Å›wiat i zostaÅ‚ sam. Z litoÅ›ci przyjÄ™li go na nocnego stróża na stacji kolejowej. NocÄ…, gdy obchodziÅ‚ dworcowe magazyny czÄ™sto sÅ‚yszaÅ‚ pohukiwanie puszczyków. Wciąż zdawaÅ‚o mu siÄ™ , że to niespokojne dusze zmarÅ‚ych z Lipowa przypominajÄ… siÄ™ mu za jego niecne uczynki. Nigdy nie zaznaÅ‚ spokoju.
Minęły kolejne lata. MieszkaÅ„cy Lipowa postanowili w koÅ„cu uporzÄ…dkować miejscowy cmentarzyk. Z niegdyÅ› gÄ™stych zaroÅ›li znów wyÅ‚ania siÄ™ dawny cmentarz, ta nieprzemijajÄ…ca ksiÄ™ga dawnych czasów. Pewno doczekamy tej chwili, że bÄ™dzie można odwiedzić go bez obaw i znów bÄ™dzie sÅ‚ychać dźwiÄ™k dzwonu, który przywoÅ‚a mieszkaÅ„ców i turystów tu przebywajÄ…cych na jakÄ…Å› uroczystość np. w zwiÄ…zku z wybuchem I czy II wojny, z okazji Wszystkich Ã…Å¡wiÄ™tych. SÅ‚yszaÅ‚em, że sÄ… już chÄ™tni, którzy przekażą zużyte domowe przedmioty z miedzi, mosiÄ…dzu na taki zbożny cel i bÄ™dzie można potem w ludwisarni odlać pamiÄ…tkowÄ… sygnaturkÄ™ do dzwonnicy. Może taki nieduży dzwon w Lipowie Kurkowskim, z leÅ›nego cmentarzyka, dołączy do chóru wszystkich dzwonów w Polsce, które od czasu do czasu obwieszczajÄ… historycznÄ… pieśń dawnych, trudnych czasów i znak ważnych wspóÅ‚czesnych wydarzeÅ„.
Erazm Domański
WÄ™drowiec z mazurskich szlaków
23.07.2016 r.
Erazm Domański
Zbiór wybranych mazurskich podaÅ„ ludowych z okolic: Nidzicy, Olsztynka, Ostródy i Szczytna.